Uwaga: post, który czytasz nie ma na celu umniejszania roli
pozytywnego myślenia.
Przychodzi w życiu taki moment, w którym zastanawiasz się
kim jesteś. Jakie czynniki wpłynęły na Twój charakter, dlaczego wciąż
przyciągasz do swojego życia pewne sytuacje, z których zdaje się nie ma
wyjścia. Ciągle towarzyszy Ci poczucie, że nie potrafisz od czegoś uciec, że
coś w środku krzyczy i nie wiesz, jak znaleźć ujście tej emocji. Każdy ma takie
chwile, bez wyjątku.
Podkreślając rolę pozytywnego myślenia i mocy, dzięki której
tworzysz własną rzeczywistość ominęłam bardzo istotną rzecz. Owszem, posiadasz
nieograniczoną zdolność kreowania i przyciągania do swojego życia sytuacji,
które pragniesz aby się pojawiły, lecz w morzu tych sytuacji zawsze znajdą się
i takie, których świadomie nie manifestowałeś, przysłowiowe kłody pod nogi.
Jednym ze sposobów poradzenia sobie z tym jest totalna akceptacja, że takie
właśnie jest życie. Pojawiają się w nim momenty szczęścia, upragnione sytuacje
i możliwości, ale pojawiają się również doświadczenia, które skutecznie
wytrącają Cię ze stanu błogości. Równowaga istnieje w przyrodzie, więc zapewne
takie jest prawo wszechświata by istniała ona również w naszych ludzkich
żywotach. Jeśli to akceptujesz to brawa dla Ciebie i możesz już przestać czytać
dalej, pod warunkiem, że naprawdę w stu procentach jest Ci z tym dobrze. Mnie
nie jest, bo taka akceptacja jest tylko powierzchowna. Świadome kroczenie przez
życie jest bardzo istotne i nie mam zamiaru umniejszać jego wagi, jednak to, co
otacza Cię na co dzień to w głównej mierze odbicie Twojej podświadomości, a do
tego rejonu egzystencji dostęp nie jest już taki łatwy.
Pokochaj wroga.
Nie ma gorszej krzywdy, jaką możesz sam sobie wyrządzić gdy
uparcie powtarzasz, że wszystko jest w porządku i z każdym kolejnym zdaniem i
myślą zabijasz w sobie poczucie, że tak naprawdę wcale tak nie jest. Zawsze znajdzie się jakaś mała iskra, myśl,
czy emocja, która zostaje w ten sposób stłumiona. Twoim najgorszym wrogiem nie
jest świat, który Cię otacza, nie są ludzie, których spotykasz na swojej drodze,
nie są sytuacje, z którymi borykasz się każdego dnia. Twoim najgorszym wrogiem
jesteś Ty sam, jest Twoja podświadomość i wszystkie stłumione emocje, które
siedzą w Tobie od momentu przyjścia na ten świat. Słowo „wróg” ma tutaj wymiar
symboliczny, bo cała tajemnica tkwi w tym, aby bezwarunkowo pokochać każdy
aspekt samego siebie.
Początek wszechrzeczy.
Zacznijmy od początku. Na początku był Chaos, z którego
wyłoniło się Coś, źródło wszechrzeczy, Alfa i Omega istnienia. Źródło to nazwa
umowna, ale powszechnie używana w kręgach duchowych, więc i ja się jej
trzymam. Świadomość, która zapragnęła
ekspansji, rozwoju, poznania siebie najgłębiej i najbardziej jak to możliwe.
Źródło ZAWSZE dąży do ekspansji, do totalnego i najbardziej możliwego poznania
samego siebie. Aby to osiągnąć, Źródło dzieli się na pomniejsze świadomości,
każda świadomość dostaje możliwość przeżycia egzystencji, którą sama sobie
wybiera w celu najdokładniejszego samorozwoju. Jedną z takich możliwości jest
życie na Ziemi, w świecie trójwymiarowym. Dodam tylko, że tych możliwości jest
nieskończenie wiele, ale nie ma potrzeby zaprzątać sobie tym głowy, gdyż nasze
trójwymiarowe umysły i tak nie są w stanie tego pojąć. A więc jesteś niczym
innym jak samostanowiącą się świadomością, która jest jednocześnie częścią
Źródła, która NIGDY się nie skończy ani nie zatraci a będąc jego częścią jest
też samym Źródłem. Stworzony zostałeś na obraz i podobieństwo Źródła/Boga. Naszym
zadaniem jest poznanie ludzkiej egzystencji do cna, to jest nasz cel, to jest
sens życia, którego szukają ludzie od początku
istnienia. Wiedząc, że sami kreujemy ten świat, swoją rzeczywistość, sami
jesteśmy odpowiedzialni za wszystko, co nas spotyka w życiu jesteśmy już jedną
nogą bliżej Źródła/Boga. Jedyne, na czym musimy się skupić to totalna i
bezwarunkowa miłość do samych siebie i wzięcie odpowiedzialności za WSZYSTKO co
stało się w naszym życiu.
Jesteśmy niczym świadome ryby w stawie życia. Każda ryba
chce przepłynąć staw wzdłuż i wszerz, poznać każdy jego zakamarek, jednak nie
każda ryba jest tego w pełni świadoma.
Tak długo będziemy się rodzić i umierać jako ludzie aż wyciśniemy
maksymalnie wszystko z tej egzystencji. Wtedy możemy wrócić do domu.
Bądź oświecony.
Jeśli znasz moc pozytywnego myślenia, bezwarunkowej miłości
i kreacji to masz asa w rękawie. Jednak to nie wszystko. Niezależnie od tego,
co już potrafisz, jak dobrze idzie Ci kreowanie własnego życia wcześniej czy
później przyjdzie taki moment, który uświadomi Ci, że i tak nie jesteś
szczęśliwy, że zawsze będzie coś, do czego będziesz dążył, że ta gonitwa nie ma
mety. Poczujesz się z tym źle, bo naturalnym stanem każdej duszy jest czysta i
bezwarunkowa miłość i akceptacja. Wydawałoby się, że ludzkie życie zawsze
będzie pod górkę. Mam jednak dobrą wiadomość J
Cały rozwój duchowy i praca nad sobą dąży do jednej rzeczy – do oświecenia.
Człowiek oświecony to ktoś, kto bezwarunkowo kocha siebie, akceptuje każdy
aspekt swojego życia, nie tłumi emocji i potrafi zintegrować się z tymi
emocjami, które stłumił do tej pory w całym swoim życiu. Jest pełny, kompletny,
jest spokojem i w nim żyje, nie boi się śmierci, nie boi się życia, jest
Źródłem w ciele człowieka. Do tego dążymy wszyscy, tylko nie wszyscy jesteśmy
tego świadomi, to nic nie szkodzi, bo każdy sam musi do tego dojść. Jak to
zrobić? Pokochać siebie, poznać najgłębsze zakamarki własnej duszy.
Zaakceptować każdą stłumioną emocję, świadomie ją przeżywać tak długo, aż
zintegruje się w stu procentach. Praca nad sobą to klucz, klucz do oświecenia.
Tłumione emocje.
No dobrze. Padły kluczowe słowa – integracja stłumionych
emocji. Co to tak naprawdę oznacza? Posłużymy się przykładem Pana X. Pan X w
obecnej chwili jest sumą swoich doświadczeń, przeżyć, emocji i myśli. To
wszystko składa się na to, jakim jest człowiekiem. Załóżmy, że Pan X wychował
się w pełnej rodzinie, miał mamę i tatę, jednak mama była bardzo pochłonięta
swoją pracą zawodową, bardzo często nie było jej w domu a nawet jeśli była, to
poświęcała mu ograniczoną ilość czasu. Bardzo kochała swojego syna, nie
wiedziała, że robi coś źle, próbowała pogodzić wychowywanie go z karierą,
dawała mu bardzo dużo miłości jednak czasu spędzanego wspólnie było wciąż
niewiele. Dorosły Pan X rozumie to doskonale, docenia starania swojej matki i
podziwia ją, że dawała radę bo robiła to dla dobra całej rodziny. Jednak mały
Pan X nie miał tej perspektywy. Dla niego jako dziecka istniała tylko jako
mama, nie jako kobieta próbująca utrzymać rodzinę. Pragnął od niej
bezwarunkowego zrozumienia, oddania i miłości. Nie zawsze otrzymywał jej tyle,
ile oczekiwał jako dziecko, tata tłumaczył mu, że mama stara się dla nich
zarabiać pieniądze, aby na nic nie brakowało, jednak z perspektywy dziecka nie
było to rozumiane. Nie narzekał więc, bo widocznie tak miało być a wszelkie
pragnienia związane z mamą, która była nieobecna, zatrzymywał dla siebie. Jako
dorosły człowiek Pan X to rozumie, jako dziecko nie miał obowiązku ani
możliwości na totalne zrozumienie takiego postępowania więc stłumił te złe emocje.
Obecnie Pan X ma świetną pracę, dobrze prosperującą ścieżkę kariery, własne
mieszkanie i samochód, cieszy się dobrym zdrowiem, jednak w jednym aspekcie
jego życia nie odnosi sukcesów, jest to miłość. Nie wychodzi mu z kobietami, bo
z każdą, z którą próbował zbudować głębszą relację miał podobny dylemat. Starał
się dawać z siebie wszystko, starać się dla nich jak najbardziej potrafił
jednak nie otrzymywał tego w zamian, owszem, niektóre z tych kobiet go kochały
jednak jemu ciągle było za mało, pragnął stuprocentowej uwagi a żadna z nich
nie potrafiła mu tego dać. Pan X nawet nie pomyślał, że ma to związek z
tłumionymi emocjami z dzieciństwa, kiedy to nie otrzymywał tej stuprocentowej
uwagi od swojej mamy, najważniejszej i jedynej na ten moment kobiety w jego
życiu, którą kochał bezwarunkowo. Jest to jedyna przyc zyna jego miłosnych
niepowodzeń, bo stłumione emocje nigdy nie zostały zintegrowane z jego
świadomością, są wciąż stłumione i kłębią się w jego podświadomości.
Drzewo podświadomości.
Podczas gdy tłumisz emocję, złą i niechcianą, zwłaszcza jako
niezwykle chłonne i wrażliwe dziecko, tworzysz dla niej świetny grunt. Jest ona
niczym korzeń, na bazie którego wyrastają gałęzie. Każda z tych gałęzi to
dokładne i lustrzane odzwierciedlenie Twojej rzeczywistości, tej w której teraz
żyjesz (sam kreujesz swoją rzeczywistość, pamiętasz?). Twoja świadomość ciągle się rozwija, zawsze
się poszerza, w każdym momencie, na podstawie myśli, uczuć, zdarzeń, emocji,
percepcji. Gałęzie, które tworzysz w każdej sekundzie są jak fraktal, o którym
pisałam wcześniej. Wszystko ma ze sobą powiązanie a to, co Cię otacza to lustro
Twojej podświadomości, dokładne odbicie każdej myśli i emocji. W momencie, w
którym zauważasz, że jakaś niechciana i stłumiona emocja z przeszłości może
mieć (i zapewne ma) wpływ na Twoją obecną rzeczywistość, dostrzegasz korzeń.
Traktowanie gałęzi jako przyczyn problemów i niepowodzeń nie zda egzaminu, bo
prawdziwym problemem jest właśnie korzeń. Eliminując go, a właściwie integrując
się z nim i akceptując go w stu procentach, automatycznie eliminujesz też
gałęzie.
Przytul swoje wewnętrzne dziecko.
Mając tą wiedzę możesz zmienić swoje życie. Jak tego
dokonać? Jak zintegrować się ze stłumionymi emocjami? Jak je rozpoznać? Zacznij
od tych, które jesteś w stanie na pewno zidentyfikować . Uwierz mi na słowo, że
jak tylko zaczniesz pracę nad swoimi emocjami zaczniesz przypominać sobie
sytuacje z przeszłości, o których tak usilnie chciałeś zapomnieć, że
praktycznie Ci się to udało. One wciąż są w Tobie i wystarczy intencja, a wrócą
jak bumerang. To jest bardzo trudne, spotkać ponownie swoje najgorsze lęki, ale
tylko w ten sposób jesteś w stanie je oswoić i upewnić się, że już nigdy do
Ciebie nie wrócą i nie wpłyną na Twoje obecne życie. Posłużmy się naszym
przykładem, Panem X. Załóżmy, że zidentyfikował on problem, odkrył stłumioną
emocję. Pamięta dokładnie sytuację, w której jako mały chłopiec chciał
pochwalić się mamie swoją najwspanialszą budowlą z klocków, jaką kiedykolwiek
udało mu się zbudować a mama powiedziała: „nie teraz kochanie”. Poczuł się
odrzucony. Zrobiło mu się bardzo smutno, wrócił do swojego pokoju, rozpłakał
się i zburzył zamek z klocków, wyładował na nim złą energię a uczucie
niezrozumienia i odrzucenia ukrył głęboko w sobie. Pan X może zintegrować tę
emocję ze swoją świadomością wracając w myślach do tej chwili. Siada więc,
relaksuje się i przypomina sobie to wydarzenie, znów czuje złość i
niezrozumienie. Widzi siebie, jako małego chłopca, który siedzi nad zburzonym
zamkiem i płacze. Podchodzi do niego, przytula go i mówi mu: „w porządku, to
zupełnie zrozumiałe, że tak się czujesz. Masz pełne prawo tak się czuć, możesz
czuć tą złą emocję, pozwalam Ci”. Może będzie musiał powtórzyć tą wizualizację
kilka razy, może będzie musiał zmienić jej przebieg na nieco inny (na przykład
wyobrażać sobie, że jest w tym momencie obecny jako dorosły mężczyzna i mówi
swojej mamie, że to nie w porządku, że nie może odrzucać swojego syna i
wyobraża sobie jak mama ogląda zamek i chwali go a on, jako mały chłopiec, jest
przeszczęśliwy i dumny z siebie) jednak za którymś razem poczuje, jak tej
złości już nie ma, jak frustracja i odrzucenie mijają. Jeśli poczuje w swoim
fizycznym ciele pewne doznania, takie jak mrowienie w kończynach, rozchodzenie
się energii, delikatne odczucia fizyczne, to znaczy, że emocja się
zintegrowała.
Pracuj nad sobą.
Warto.
LOVE <3