piątek, 6 czerwca 2014

07. Przytul swoje wewnętrzne dziecko

Uwaga: post, który czytasz nie ma na celu umniejszania roli pozytywnego myślenia.

Przychodzi w życiu taki moment, w którym zastanawiasz się kim jesteś. Jakie czynniki wpłynęły na Twój charakter, dlaczego wciąż przyciągasz do swojego życia pewne sytuacje, z których zdaje się nie ma wyjścia. Ciągle towarzyszy Ci poczucie, że nie potrafisz od czegoś uciec, że coś w środku krzyczy i nie wiesz, jak znaleźć ujście tej emocji. Każdy ma takie chwile, bez wyjątku.

Podkreślając rolę pozytywnego myślenia i mocy, dzięki której tworzysz własną rzeczywistość ominęłam bardzo istotną rzecz. Owszem, posiadasz nieograniczoną zdolność kreowania i przyciągania do swojego życia sytuacji, które pragniesz aby się pojawiły, lecz w morzu tych sytuacji zawsze znajdą się i takie, których świadomie nie manifestowałeś, przysłowiowe kłody pod nogi. Jednym ze sposobów poradzenia sobie z tym jest totalna akceptacja, że takie właśnie jest życie. Pojawiają się w nim momenty szczęścia, upragnione sytuacje i możliwości, ale pojawiają się również doświadczenia, które skutecznie wytrącają Cię ze stanu błogości. Równowaga istnieje w przyrodzie, więc zapewne takie jest prawo wszechświata by istniała ona również w naszych ludzkich żywotach. Jeśli to akceptujesz to brawa dla Ciebie i możesz już przestać czytać dalej, pod warunkiem, że naprawdę w stu procentach jest Ci z tym dobrze. Mnie nie jest, bo taka akceptacja jest tylko powierzchowna. Świadome kroczenie przez życie jest bardzo istotne i nie mam zamiaru umniejszać jego wagi, jednak to, co otacza Cię na co dzień to w głównej mierze odbicie Twojej podświadomości, a do tego rejonu egzystencji dostęp nie jest już taki łatwy. 

Pokochaj wroga.

Nie ma gorszej krzywdy, jaką możesz sam sobie wyrządzić gdy uparcie powtarzasz, że wszystko jest w porządku i z każdym kolejnym zdaniem i myślą zabijasz w sobie poczucie, że tak naprawdę wcale tak nie jest.  Zawsze znajdzie się jakaś mała iskra, myśl, czy emocja, która zostaje w ten sposób stłumiona. Twoim najgorszym wrogiem nie jest świat, który Cię otacza, nie są ludzie, których spotykasz na swojej drodze, nie są sytuacje, z którymi borykasz się każdego dnia. Twoim najgorszym wrogiem jesteś Ty sam, jest Twoja podświadomość i wszystkie stłumione emocje, które siedzą w Tobie od momentu przyjścia na ten świat. Słowo „wróg” ma tutaj wymiar symboliczny, bo cała tajemnica tkwi w tym, aby bezwarunkowo pokochać każdy aspekt samego siebie.

Początek wszechrzeczy.

Zacznijmy od początku. Na początku był Chaos, z którego wyłoniło się Coś, źródło wszechrzeczy, Alfa i Omega istnienia. Źródło to nazwa umowna, ale powszechnie używana w kręgach duchowych, więc i ja się jej trzymam.  Świadomość, która zapragnęła ekspansji, rozwoju, poznania siebie najgłębiej i najbardziej jak to możliwe. Źródło ZAWSZE dąży do ekspansji, do totalnego i najbardziej możliwego poznania samego siebie. Aby to osiągnąć, Źródło dzieli się na pomniejsze świadomości, każda świadomość dostaje możliwość przeżycia egzystencji, którą sama sobie wybiera w celu najdokładniejszego samorozwoju. Jedną z takich możliwości jest życie na Ziemi, w świecie trójwymiarowym. Dodam tylko, że tych możliwości jest nieskończenie wiele, ale nie ma potrzeby zaprzątać sobie tym głowy, gdyż nasze trójwymiarowe umysły i tak nie są w stanie tego pojąć. A więc jesteś niczym innym jak samostanowiącą się świadomością, która jest jednocześnie częścią Źródła, która NIGDY się nie skończy ani nie zatraci a będąc jego częścią jest też samym Źródłem. Stworzony zostałeś na obraz i podobieństwo Źródła/Boga. Naszym zadaniem jest poznanie ludzkiej egzystencji do cna, to jest nasz cel, to jest sens życia,  którego szukają ludzie od początku istnienia. Wiedząc, że sami kreujemy ten świat, swoją rzeczywistość, sami jesteśmy odpowiedzialni za wszystko, co nas spotyka w życiu jesteśmy już jedną nogą bliżej Źródła/Boga. Jedyne, na czym musimy się skupić to totalna i bezwarunkowa miłość do samych siebie i wzięcie odpowiedzialności za WSZYSTKO co stało się w naszym życiu.
Jesteśmy niczym świadome ryby w stawie życia. Każda ryba chce przepłynąć staw wzdłuż i wszerz, poznać każdy jego zakamarek, jednak nie każda ryba jest tego w pełni świadoma.  Tak długo będziemy się rodzić i umierać jako ludzie aż wyciśniemy maksymalnie wszystko z tej egzystencji. Wtedy możemy wrócić do domu. 


Bądź oświecony.

Jeśli znasz moc pozytywnego myślenia, bezwarunkowej miłości i kreacji to masz asa w rękawie. Jednak to nie wszystko. Niezależnie od tego, co już potrafisz, jak dobrze idzie Ci kreowanie własnego życia wcześniej czy później przyjdzie taki moment, który uświadomi Ci, że i tak nie jesteś szczęśliwy, że zawsze będzie coś, do czego będziesz dążył, że ta gonitwa nie ma mety. Poczujesz się z tym źle, bo naturalnym stanem każdej duszy jest czysta i bezwarunkowa miłość i akceptacja. Wydawałoby się, że ludzkie życie zawsze będzie pod górkę. Mam jednak dobrą wiadomość J Cały rozwój duchowy i praca nad sobą dąży do jednej rzeczy – do oświecenia. Człowiek oświecony to ktoś, kto bezwarunkowo kocha siebie, akceptuje każdy aspekt swojego życia, nie tłumi emocji i potrafi zintegrować się z tymi emocjami, które stłumił do tej pory w całym swoim życiu. Jest pełny, kompletny, jest spokojem i w nim żyje, nie boi się śmierci, nie boi się życia, jest Źródłem w ciele człowieka. Do tego dążymy wszyscy, tylko nie wszyscy jesteśmy tego świadomi, to nic nie szkodzi, bo każdy sam musi do tego dojść. Jak to zrobić? Pokochać siebie, poznać najgłębsze zakamarki własnej duszy. Zaakceptować każdą stłumioną emocję, świadomie ją przeżywać tak długo, aż zintegruje się w stu procentach. Praca nad sobą to klucz, klucz do oświecenia.

Tłumione emocje.

No dobrze. Padły kluczowe słowa – integracja stłumionych emocji. Co to tak naprawdę oznacza? Posłużymy się przykładem Pana X. Pan X w obecnej chwili jest sumą swoich doświadczeń, przeżyć, emocji i myśli. To wszystko składa się na to, jakim jest człowiekiem. Załóżmy, że Pan X wychował się w pełnej rodzinie, miał mamę i tatę, jednak mama była bardzo pochłonięta swoją pracą zawodową, bardzo często nie było jej w domu a nawet jeśli była, to poświęcała mu ograniczoną ilość czasu. Bardzo kochała swojego syna, nie wiedziała, że robi coś źle, próbowała pogodzić wychowywanie go z karierą, dawała mu bardzo dużo miłości jednak czasu spędzanego wspólnie było wciąż niewiele. Dorosły Pan X rozumie to doskonale, docenia starania swojej matki i podziwia ją, że dawała radę bo robiła to dla dobra całej rodziny. Jednak mały Pan X nie miał tej perspektywy. Dla niego jako dziecka istniała tylko jako mama, nie jako kobieta próbująca utrzymać rodzinę. Pragnął od niej bezwarunkowego zrozumienia, oddania i miłości. Nie zawsze otrzymywał jej tyle, ile oczekiwał jako dziecko, tata tłumaczył mu, że mama stara się dla nich zarabiać pieniądze, aby na nic nie brakowało, jednak z perspektywy dziecka nie było to rozumiane. Nie narzekał więc, bo widocznie tak miało być a wszelkie pragnienia związane z mamą, która była nieobecna, zatrzymywał dla siebie. Jako dorosły człowiek Pan X to rozumie, jako dziecko nie miał obowiązku ani możliwości na totalne zrozumienie takiego postępowania więc stłumił te złe emocje. Obecnie Pan X ma świetną pracę, dobrze prosperującą ścieżkę kariery, własne mieszkanie i samochód, cieszy się dobrym zdrowiem, jednak w jednym aspekcie jego życia nie odnosi sukcesów, jest to miłość. Nie wychodzi mu z kobietami, bo z każdą, z którą próbował zbudować głębszą relację miał podobny dylemat. Starał się dawać z siebie wszystko, starać się dla nich jak najbardziej potrafił jednak nie otrzymywał tego w zamian, owszem, niektóre z tych kobiet go kochały jednak jemu ciągle było za mało, pragnął stuprocentowej uwagi a żadna z nich nie potrafiła mu tego dać. Pan X nawet nie pomyślał, że ma to związek z tłumionymi emocjami z dzieciństwa, kiedy to nie otrzymywał tej stuprocentowej uwagi od swojej mamy, najważniejszej i jedynej na ten moment kobiety w jego życiu, którą kochał bezwarunkowo. Jest to jedyna przyc zyna jego miłosnych niepowodzeń, bo stłumione emocje nigdy nie zostały zintegrowane z jego świadomością, są wciąż stłumione i kłębią się w jego podświadomości.

Drzewo podświadomości.

Podczas gdy tłumisz emocję, złą i niechcianą, zwłaszcza jako niezwykle chłonne i wrażliwe dziecko, tworzysz dla niej świetny grunt. Jest ona niczym korzeń, na bazie którego wyrastają gałęzie. Każda z tych gałęzi to dokładne i lustrzane odzwierciedlenie Twojej rzeczywistości, tej w której teraz żyjesz (sam kreujesz swoją rzeczywistość, pamiętasz?).  Twoja świadomość ciągle się rozwija, zawsze się poszerza, w każdym momencie, na podstawie myśli, uczuć, zdarzeń, emocji, percepcji. Gałęzie, które tworzysz w każdej sekundzie są jak fraktal, o którym pisałam wcześniej. Wszystko ma ze sobą powiązanie a to, co Cię otacza to lustro Twojej podświadomości, dokładne odbicie każdej myśli i emocji. W momencie, w którym zauważasz, że jakaś niechciana i stłumiona emocja z przeszłości może mieć (i zapewne ma) wpływ na Twoją obecną rzeczywistość, dostrzegasz korzeń. Traktowanie gałęzi jako przyczyn problemów i niepowodzeń nie zda egzaminu, bo prawdziwym problemem jest właśnie korzeń. Eliminując go, a właściwie integrując się z nim i akceptując go w stu procentach, automatycznie eliminujesz też gałęzie.

Przytul swoje wewnętrzne dziecko.

Mając tą wiedzę możesz zmienić swoje życie. Jak tego dokonać? Jak zintegrować się ze stłumionymi emocjami? Jak je rozpoznać? Zacznij od tych, które jesteś w stanie na pewno zidentyfikować . Uwierz mi na słowo, że jak tylko zaczniesz pracę nad swoimi emocjami zaczniesz przypominać sobie sytuacje z przeszłości, o których tak usilnie chciałeś zapomnieć, że praktycznie Ci się to udało. One wciąż są w Tobie i wystarczy intencja, a wrócą jak bumerang. To jest bardzo trudne, spotkać ponownie swoje najgorsze lęki, ale tylko w ten sposób jesteś w stanie je oswoić i upewnić się, że już nigdy do Ciebie nie wrócą i nie wpłyną na Twoje obecne życie. Posłużmy się naszym przykładem, Panem X. Załóżmy, że zidentyfikował on problem, odkrył stłumioną emocję. Pamięta dokładnie sytuację, w której jako mały chłopiec chciał pochwalić się mamie swoją najwspanialszą budowlą z klocków, jaką kiedykolwiek udało mu się zbudować a mama powiedziała: „nie teraz kochanie”. Poczuł się odrzucony. Zrobiło mu się bardzo smutno, wrócił do swojego pokoju, rozpłakał się i zburzył zamek z klocków, wyładował na nim złą energię a uczucie niezrozumienia i odrzucenia ukrył głęboko w sobie. Pan X może zintegrować tę emocję ze swoją świadomością wracając w myślach do tej chwili. Siada więc, relaksuje się i przypomina sobie to wydarzenie, znów czuje złość i niezrozumienie. Widzi siebie, jako małego chłopca, który siedzi nad zburzonym zamkiem i płacze. Podchodzi do niego, przytula go i mówi mu: „w porządku, to zupełnie zrozumiałe, że tak się czujesz. Masz pełne prawo tak się czuć, możesz czuć tą złą emocję, pozwalam Ci”. Może będzie musiał powtórzyć tą wizualizację kilka razy, może będzie musiał zmienić jej przebieg na nieco inny (na przykład wyobrażać sobie, że jest w tym momencie obecny jako dorosły mężczyzna i mówi swojej mamie, że to nie w porządku, że nie może odrzucać swojego syna i wyobraża sobie jak mama ogląda zamek i chwali go a on, jako mały chłopiec, jest przeszczęśliwy i dumny z siebie) jednak za którymś razem poczuje, jak tej złości już nie ma, jak frustracja i odrzucenie mijają. Jeśli poczuje w swoim fizycznym ciele pewne doznania, takie jak mrowienie w kończynach, rozchodzenie się energii, delikatne odczucia fizyczne, to znaczy, że emocja się zintegrowała.



Pracuj nad sobą.

Warto.

LOVE <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz